Życie w czasie zarazy. Dzień 178 …Dzisiaj był szczególny dzień. Po równo 6 miesiącach odwiedziłam sklep spożywczy „biedronka”. Szybka wizyta i trochę było mi jakoś „dziwnie”. Potem zdecydowałyśmy z Ewą, że podejmiemy próbę przejścia przez Puszczę Kampinoską tak jak to 70 lat temu robiła moja mama i ciocia idąc z Korfowego do wsi Zamość, gdzie urodziła się moja babcia i gdzie mieszkała ich babcia Marianna. Nigdy wcześniej nie szłam tą drogą. Spotkałyśmy ślady „dużego zwierza” czyli ślady racic dużego łosia. Potem znalazłyśmy małe „stadko” kurek (będą do jutrzejszej jajecznicy). Jadłyśmy jagody, borówki i mega kwaśne i niedojrzałe jerzyny. Krajobraz był przepiękny i zmieniający się. Ostatni taki trekking kilka lat temu przeszłam na rajskiej wyspie Mauritius i muszę przyznać, że tak pięknie nie było. Jakże nie doceniamy piękna naszych okolic…Doszłyśmy do wsi Górki i Sosny Powstańców. Aż wreszcie nalazłam sosnę, na której ponad 150 lat temu mój pradziadek Stanisław Bloch powiesił święty obrazek jadąc wozem z sianem z moją prababcią Marianną. Podczas ostatniej wizyty samochodem nie udało nam się znaleźć tego drzewa i ze smutkiem pomyślałam, że zostało ono ścięte gdyż zagrażało przewaleniem się na drogę. A jednak jest. To jedyny ślad do moich przodkach…Doszłyśmy do granicy gdzie kończy się gmina Leoncin i zaczyna gmina Kampinos. Było międzynarodowo: witamy, welcome, willkommen – bez żadnych błędów ortograficznych. Widać, że Leoncin to postępowa gmina. Właśnie wtedy na Korfowe dojechał nasz kolega weterynarz Dr Włodek. Miałyśmy „w nogach” 14 km i z wielką chęcią przystałyśmy na jego propozycję, by być odebrane. No i znowu sesja foto przy leoncińskim banerze i 8 km, które musiałybyśmy jeszcze przemierzyć przejechałyśmy komfortowo z Włodkiem. To był bardzo piękny dzień…