Covid-19: 3211/28
Zabawne są te moje kurki…
Nudzę trochę, bo ciągle o tych kurach powiecie. Ale co robić w czasie zarazy, gdy z domu ruszyć się nie można, bo dokąd? Hotele pozamykane, a polecieć gdzieś strach na razie. Zostają więc kury i Coco gallery.
Dzisiaj moja zwariowana nieco araukana (szybka jak błyskawica, która jeszcze kilka tygodni temu chciała wysiadywać jajka – brrr na zimę kurczaczki i musiałam ją wziąć na „macierzyński odwyk” w oddzielnej klateczce pozbawionej jajek i ciepłego gniazdka).
Wchodzę wieczorem do kurnika, przepraszam, do Coco gallery, wszystkie kurki grzecznie siedzą lub stoją na grzędach, liczę, a tu jednaj brak. Patrzę na kącik poetycki i co widzę? Araukana (to ta, która znosi niebieskie jajka) czyta sobie ostatni wiersz – ten o miłości… Gdy skończyła zręcznym skokiem wskoczyła na ogon glinianego kogucika (pewnie jutro znajdę go na podłodze w kawałkach, bo spadnie – przyklejony tylko na klej) i tak pozwoliła się fotografować i tak ją zostawiłam na noc…