Życie w czasie zarazy. Dzień 85…
Jakoś tak dziwnie, ale deszczówka znalazła sobie drogę poza rynną i nasączyła płytę gipsową, która naklejona jest na mur właściwy w Jadalni. Największą głupotą jest budować z płyty gipsowej, no ale tego się już nie zmieni. Ściana schła, aż wyschła i dzisiaj postanowiłam zacząć jej renowację. Wszak to, co zerwałam pięknie tworzyło jakby fresk antyczny i gdy zostało zagruntowane zaczęło działać na wyobraźnię. Zaciągnęłam to specjalną zaprawą, która nawet w przypadku wilgoci oddycha – stosuje się ją do renowacji np piwnic w pałacach czy dworach. Jutro przepoleruję, ponownie naciągnę i będzie gotowe do malowania.
Dawno temu w Sharm El Sheikh kolega instruktor nurkowy Villiam Lobb ugotował bryndzowe kluseczki. Oczywiście bryndza była przywieziona z Polski. Były pyszne. Mi zostało trochę bryndzy więc poszukałam przepisu w internecie i okazało się, że to narodowe danie Słowacji… Niby prosty przepis, ale pierwsze podejście było trochę glajchowate ponieważ nie było odpowiedniego sitka, przez które masę mączno-ziemniaczaną należało do gotującej wody przecisnąć. Przepis Cioci na tzw polskie „łopaciaki” okazał się trafiony i kluseczki wyszły całkiem smakowite. Może na talerzu nie wygląda to zbyt apetycznie, ale było dobre.
Na deser pierwsze truskawki przywiezione przez pana Bogusia. Były pyszne. Nie ma to jak owoce od sprawdzonego i bezpiecznego producenta z sąsiedztwa!…