Zbieramy fasolkę.

Ciocia z Markiem szatkują kapustę.
Pola w asyście Bobika przekopuje ogródek w poszukiwaniu kreta. Bezskutecznie…

Czekałem na mięsko, a tu dali mi jakieś placki z jabłkiem…

Dzisiaj wykaszamy trawę w naszej alejce brzozowej. MruMrusia wybrała się na dalszy spacer. Moje pomidorki – jeszcze zielone…

Kiedyś miałam nadzieję, że nie będzie 150 dnia w zarazie, a jednak jest. Może liczba 200 będzie szczęśliwszą…
Dzisiaj jedna z młodych kurek zniosła na wybiegu swoje pierwsze jajko. Dumny generał…

Wczoraj harem naszego koguta powiększył się o 4 młode kurki. Ma teraz 10 panien do opieki, a my czekamy na jajka…
Dzisiaj kończyliśmy budować wielki wybieg – było trochę kłopotu z naciągnięciem siatki wolierowej na górę, ale po pewnych kłopotach się udało. Teraz to już będą jajka od bardzo szczęśliwych kurek…

Dzisiaj cały dzień pada deszcz. Kury na wybieg muszą przejść przez rzekę. Jeszcze wspomnienie wczorajszej wycieczki po Puszczy Kampinoskiej

W poszukiwaniu korzeni…
Jakieś 30 lat temu zabrałam moją Babcię Leokadię, jej siostrę ciocię Genię, moją mamę oraz ciocię Elę na wycieczkę do wsi Zamość oddalonej o 17 km od Korfowego. Jak potocznie się mówi – na Zamościu – babcia Leokadia i jej dwie siostry urodziły się i tutaj spędziły swoją młodość. Wtedy nie było trudno znaleźć miejsce, gdzie stał ich rodzinny dom i gdzie znajdowało się całe gospodarstwo. Rosły tam potężne jesiony i babcia z łatwością znalazła swoją posiadłość porośniętą lasem. Ba, nawet poznała ją stara sąsiadka, która podeszła do swojego płotu. Lata mijały, a jesienią wspólnie z Tomkiem rozpoczęliśmy projekt o wymierających wsiach w Puszczy Kampinoskiej. Postanowiliśmy zrobić z tego dokument. Byliśmy też na Zamościu, ale nie udało się nam odnaleźć miejsca gdzie znajdowało się gospodarstwo prababci Marianny i pradziadka Stanisława. Tomek spędził wiele godzin analizując mapy gogle oraz inne historyczne mapy Puszczy Kampinoskiej. Nie byliśmy pewni miejsca. Na wiosnę wybuchła pandemia więc nie mogliśmy kontynuować naszych wizyt. Dopiero dzisiaj zabraliśmy ciocię Elę – ostatnią osobę pamiętającą to miejsce i odwiedzającą ongiś swoją babcię Mariannę przemierzając wiele kilometrów przez puszczę z Korfowego do Zamościa. Niestety dzisiaj nie było łatwo. Puszcza pochłania wszelkie nieużytki i nawet ciocia Ela nie była w stanie zlokalizować miejsca. Zdecydowaliśmy zapytać starszego mieszkańca krzątającego się na podwórku. To był dobry pomysł. Otrzymaliśmy wskazówki i rozpoczęliśmy konkretne poszukiwania. Tomek z laptopem w ręku i zdjęciem babci Leokadii z tamtej podróży i widokiem jakiejś stodoły w tle na zdjęciu zlokalizował miejsce. Bingo! Radość była wielka. Wkrótce pojawiło się dwóch lokalnych chłopaków, którzy okazali się bardzo rozmowni i pokazali nam nawet fundamenty domu, który stał obok domu prababci Marianny. Przez przypadek przejeżdżał tą drogą również nasz Pan Leśniczy Grzegorz (wspólny dla wsi Korfowe i Zamościa). Jakie miłe było to spotkanie. Potwierdził również, że przydrożne pnie drzew, to ścięte jesiony, które zagrażały bezpieczeństwu mieszkańców. I tak to ciocia Ela, Tomek, jego córka Bogna i ja odnaleźliśmy swoje korzenie ze strony babci Leokadii…

Dzisiaj pomidorowa ze świeżych pomidorów, albo makaron z kompotem, kompot oraz pszenne bułeczki prosto z pieca…
Drugie danie było też…

Gdyby Mama była z nami – świętowałaby swoje urodziny…