To był dzień wczorajszy. Niesty z powodu awarii linii energetycznej spowodowanej burzami nie mieliśmy prądu do dzisiaj rano i nie było internetu.
Dzień był taki:
Dzisiaj setny dzień życia podczas zarazy. Zastanawiałam się, co napisać, bo nic nie zapowiadało, że będzie to jakiś szczególny dzień. Dzień szczególny, bo po długiej przerwie wznowiono pierwsze loty zagraniczne. Może oznaczać to będzie powrót do normalności…
Postanowiłam, że zamieszczę zdjęcia naszych cudnych maków, które fotografuję od kilku dni, ale po tym, co się później stało te zdjęcia zamieszczę jutro. Przed południem wysłałam wiadomość do Pani Ani z prośbą o pavlovą na dziś, bo jakoś trzeba by uczcić ten setny dzień. Dla Pani Ani nie ma rzeczy niemożliwych – obiecała bezę „full wypas”…
Kilka godzin później, wczesnym popołudniem zagrzmiało i zrobiło się ciemno. Nadeszła burza. Zanim jednak burza nadeszła wyłączono nam prąd – pewnie awaria spowodowana ową nadchodzącą do nas nawałnicą. Było ciemno, wiał wiatr i niesamowicie po prostu lało. Krajobraz po burzy był piękny. Jeden z naszych sumaków zakończył żywot, dziki stały po kolana w wodzie, do kilku pomieszczeń wdarła się woda, którą musiałam usuwać. Przed bramą spotkałam piękną zieloną żabę (nie pocałowałam, a pewnie był to książe), która była jak przyklejona do podłoża i dopiero, gdy lekko dotknęłam ją patyczkiem pokicała w krzaczki.
Napisałam do Pani Ani, aby pavlovą przełożyć na jutro, bo cała nasza okolica była bez prądu – ale usłyszałam, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych i tym sposobem o godzinie 19.00 zasiadłyśmy z Ciocią do przepysznej pavlovej. Było romantycznie, bo przy blasku świecy.