Oj działo się działo…
Rankiem szef Daruś przygotował dla mnie śniadanko: śledzie w trzech smakach, capreze oraz jajka w sosie tatarskim – nie będę opowiadała jak to smakowało, bo to śniadanie na 3 dni.
Potem było piknikowo. To nasza pierwsza w tym sezonie mała impreza – ze względu na pandemię zorganizowana w formie piknikowej w Chacie Ludwika. Jak zwykle było pysznie i dzieciaki miały ogromny teren na zabawę. Pan Robert – ninja dumnie pozował na love Korfowe. Były maseczki, rękawiczki, przyłbice, płyny dezynfekcyjne, luźno rozmieszczeni goście przy stołach, nikogo vis-a-vis. Bardzo dziwne czasy nastały… Pocieszające jest to, że panowie zaczynają mieć brzuszki i po ich wcześniejszych „kaloryferach” nie ma już śladu. Jeszcze trochę i pozbędę się kompleksu osoby lekko „puszystej”. Była też przejażdżka końmi po okolicy. Pan Michał przyjechał w parę swoich niesamowicie pięknych koni. Przed drugą turą jazdy spadł deszcz więc wszyscy uciekli i miałam okazję zrobić fajną fotę z panem Michałem pod parasolem… Cały dzień grzmiało wokół, ale burza nie dotarła do nas – szczęśliwie goście mogli bawić się bez niespodzianek pogodowych. To był taki piękny dzień.
Dziękuję mojej świetnej ekipie niezastąpionych ninja’s. bardzo się za nimi stęskniłam…