Covid-19: 3287/653
A room with a view…
Okienko w moim kurniku Coco gallery No2 🙂
Miesiąc: Marzec 2021
Życie w czasie zarazy. Dzień 386…
Życie w czasie zarazy. Dzień 385…
Życie w czasie zarazy. Dzień 384…
Życie w czasie zarazy. Dzień 383…
Życie w czasie zarazy. Dzień 382…
Życie w czasie zarazy. Dzień 381…
Życie w czasie zarazy. Dzień 380…
Covid-19: 29978/575
Dzisiaj zakończyliśmy pracę nad Coco gallery No2. Jest bezpieczny wybieg dla coco matek z coco dziećmi. Jest nawet ławeczka dla zmęczonego wędrowca, który będzie chciał posłuchać piania Generała i „gaworzenia” jego coco kurek.
W najbliższych dniach będzie trochę dekoracji, żeby czuć było na zewnątrz, że to Coco gallery…
Życie w czasie zarazy. Dzień 379…
Życie w czasie zarazy. Dzień 378…
Covid-19: 14578/65
Dzisiaj doszła tabliczka na drzwi do Coco gallery No 2. Z Rysiem kończymy tworzenie nowego wybiegu może dla kurczaczków i ogródka przy Coco gallery No 2.
C.d. Jak powróciłam na Korfowe…
Studia socjologiczne w Berlinie Zachodnim porzuciłam (pierwotnie biorąc urlop, który się przedłużył), bo mój partner, a późniejszy mąż Peter został oddelegowany przez swoją bruxelską instytucję (wtedy EG) do Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie w funkcji doradcy ministra. Były to rządy Hanny Suchockiej czyli 1992 rok. Porzuciłam Berlin Zachodni w momencie gdy Mur Berliński upadł 3 lata wcześniej i miasto stawało się mniej przyjazne do życia. W sklepach spożywczych trzeba było stać w kolejkach, bo mieszkańcy DDR i Berlina Wschodniego dostawali „powitalne” 100 DM (sto marek zachodnioniemieckich) i dosłownie byli wszędzie i wszystko dokładnie oglądali. Nawet tworzyli kilometrowe kolejki do sex shopów.
W tym czasie Berlin Zachodni przestawał być czymś w rodzaju enklawy, w której młodzi Niemcy byli zwolnieni z obowiązkowej służby wojskowej i gdzie znajdowali alternatywny sposób na życie. Gdzie w soboty i niedziele mogliśmy uczestniczyć w lokalnych imprezach na ulicach sektorów: francuskiego, angielskiego lub amerykańskiego. Gdzie życie było inne niż w Niemczech Zachodnich, bo nikt nie mył auta w każdą sobotę. Wszystkich ogarniała euforia zjednoczenia Niemiec. Moje rozstanie z Berlinem było bez szczególnych emocji i sentymentów, choć czasy były bardzo ciekawe. Właśnie rozpoczynałam nowy rozdział w życiu. Stałam się „niewykwalifikowanym” rolnikiem…