Covid-19: 3287/653
A room with a view…
Okienko w moim kurniku Coco gallery No2 🙂

Covid-19: 20870/461
Dzisiaj trochę „upiększania” Coco gallery No2 – przepiękne autorskie płytki ceramiczne przy wejściu.

Covid-19: 16965/48
Mini,Midi,Maxi: wchodzimy lub wychodzimy i tak około 50 razy dziennie 🙂

Covid-19: 29253/131
Pola: najmądrzejsza i najsprytniejsza ze wszystkich czworonogów…

Covid-19: 31757/448
Od dzisiaj nowy lockdown… Kiepsko wygląda nasza sytuacja w kraju…
A u nas słonecznie i sennie…

Covid-19: 35143/443
Koty i koguty. Chyba już wreszcie wiosna…

Covid-19: 34151/520
W takim bałaganie śpi się najlepiej…

Covid-19: 29978/575
Dzisiaj zakończyliśmy pracę nad Coco gallery No2. Jest bezpieczny wybieg dla coco matek z coco dziećmi. Jest nawet ławeczka dla zmęczonego wędrowca, który będzie chciał posłuchać piania Generała i „gaworzenia” jego coco kurek.
W najbliższych dniach będzie trochę dekoracji, żeby czuć było na zewnątrz, że to Coco gallery…

Covid-19: 16741/396
Maxio powoli dochodzi do zdrowia. Walczył z jakimś bezdomniakiem no i nabawił się „kociego pazura” Uszkodzony bok ciała, ogon. Nie odbyło się bez antybiotyku i specyfiku o działaniu przeciwzapalnym. Wątpię jednak, aby ta choroba nauczyła go rozumu…

Covid-19: 14578/65
Dzisiaj doszła tabliczka na drzwi do Coco gallery No 2. Z Rysiem kończymy tworzenie nowego wybiegu może dla kurczaczków i ogródka przy Coco gallery No 2.
C.d. Jak powróciłam na Korfowe…
Studia socjologiczne w Berlinie Zachodnim porzuciłam (pierwotnie biorąc urlop, który się przedłużył), bo mój partner, a późniejszy mąż Peter został oddelegowany przez swoją bruxelską instytucję (wtedy EG) do Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie w funkcji doradcy ministra. Były to rządy Hanny Suchockiej czyli 1992 rok. Porzuciłam Berlin Zachodni w momencie gdy Mur Berliński upadł 3 lata wcześniej i miasto stawało się mniej przyjazne do życia. W sklepach spożywczych trzeba było stać w kolejkach, bo mieszkańcy DDR i Berlina Wschodniego dostawali „powitalne” 100 DM (sto marek zachodnioniemieckich) i dosłownie byli wszędzie i wszystko dokładnie oglądali. Nawet tworzyli kilometrowe kolejki do sex shopów.
W tym czasie Berlin Zachodni przestawał być czymś w rodzaju enklawy, w której młodzi Niemcy byli zwolnieni z obowiązkowej służby wojskowej i gdzie znajdowali alternatywny sposób na życie. Gdzie w soboty i niedziele mogliśmy uczestniczyć w lokalnych imprezach na ulicach sektorów: francuskiego, angielskiego lub amerykańskiego. Gdzie życie było inne niż w Niemczech Zachodnich, bo nikt nie mył auta w każdą sobotę. Wszystkich ogarniała euforia zjednoczenia Niemiec. Moje rozstanie z Berlinem było bez szczególnych emocji i sentymentów, choć czasy były bardzo ciekawe. Właśnie rozpoczynałam nowy rozdział w życiu. Stałam się „niewykwalifikowanym” rolnikiem…