Po wieloletniej afrykańskiej przygodzie w Sudanie i Zambii niespodziewanie odwiedził nas kapitan Szpada. Przejechawszy ?droża? i bezdroża Puszczy Kampinoskiej na swym wypasionym rowerze, z prowiantem i termosem herbaty w sakwach, z kilogramami błota z kampinoskich bagien ? dotarł do nas. Wieczornym programem był spacer do słynnego jałowca Królewskiego, do którego wcale nie jest tak łatwo trafić, bo gospodarstwo Pani Bloszki, gdzie należało skręcić w kierunku lasu, zrównano już z ziemią. Trochę serce się kraje gdy widzę tę zanikającą naszą wieś? to tak, właściwie jakby tutaj nigdy nie było nikogo i tylko dzisiaj pięknie kwitnące drzewa owocowe są świadkami, że niedawno tętniło tutaj życie?